Pewnie nie tylko ja tak mam, chociaż w najbliższym otoczeniu nie doświadczyłam takiego zjawiska, ale jak mi coś wpadnie do głowy to prędzej czy później muszę to zrealizować;))))
Tak mnie dręczyła i męczyła już od kilku lat... kura!!! Zobaczyłam ją w pewnym wydaniu Anny i zapragnęłam wykonać. Odkładałam ten projekt, bo nie miałam odpowiednich tkanin, ale w okolicach Wielkanocy zawsze wyciągałam, przeglądałam szmatki- ba wycięłam wykroje... i odkładałam do późniejszej realizacji;)
W tym roku się zaparłam- materiały się znalazły i nawet wycięłam wszystkie elementy- a było ich niemało- i znowu mnie przystopowało. Czytałam instrukcje jak to wszystko zebrać do kupy i ni czorta zrozumieć nie mogłam... kurczę czy ja jakaś mało inteligentna jestem???
W końcu postanowiłam zdać się na babski instynkt i jakoś poszło, bo przecież nie będę z tak błahego powodu znów wszystkiego odkładać na następny rok. Na marginesie nie wiem dlaczego uparłam się to szyć akurat wiosną... ha, ha... ;))))
Tak więc przedstawiam ocieplacz na dzbanek w postaci gigantycznej kokoszy z równie wielkim potomstwem sztuk jeden- już nie miałam siły na następne:) Kurczak to kapturek na jajko - brak mu tylko czuprynki - nie miałam żadnej żółtej włóczki w domu;)
Przy okazji mam przestrogę dla użytkowniczek maszyn szyjących!!!
Nigdy nie fastryguję zszywanych rzeczy tylko spinam je szpilkami prostopadle do szwu- nawet słyszałam zapewnienia, że to jest bezpieczne... dla maszyny oczywiście. Otóż tak dzieje się tylko wtedy, kiedy nie będziecie szyć po tych szpilkach tylko je przed samą stopką wyciągniecie... taaaak... zawsze tak robiłam ale raz, z powodu jakiegoś otępienia czy braku refleksu szpilki w porę nie usunęłam. Skutek był taki- złamana igła wepchnęła szpilkę w chwytacz tak, że nie sposób było ją wyciągnąć. Niemożliwe powiecie, ale naprawdę się zdarzyło. Maszyna zablokowała się i nic nie mogłam zrobić tylko oddać ją do mechanika;(((( Dobrze, że udało się uniknąć wymiany chwytacza - wydatek rzędu kilkuset złotych w przypadku mojej maszyny.
Proszę pamiętajcie o tym w trosce o Wasze ukochane sprzęty:))))
Jolinko..kura boska a kurczak to taki slodziak ze az milo.)
OdpowiedzUsuńtez sama nigdy nie fastryguje, szpilki wsadzam jak popadnie ale zawsze uwazam zeby nie wleciala glowka szpilki pod igle.. bardzo ladne dzisiejsze prace - w moim guscie :)
OdpowiedzUsuńJolu, ta kokoszka jest urocza a kurczak bardzo rozkszny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ale śliczna kokocha.
OdpowiedzUsuńJaka fajna ta kura normalnie cudna,a kurczaczek exstra,zrób jeszcze kilka kurczaczków bo on trochę samotny:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKokocha jest świetna- taki ma wyraz dzioba, jakby myślała, że jest bardzo dumna z siebie i swojego kurczaka. Super!
OdpowiedzUsuńsuper zestaw na święta oj mógłby mi przynieść taki zajączek
OdpowiedzUsuńCudna ta kurka, ale Ci zazdroszczę ;o)
OdpowiedzUsuńFaktycznie fajna kura... podoba mi się wyraz dzioba!!!!
OdpowiedzUsuńJaka piękna kokoszka, będzie fajna ozdoba w połączeniu z wielkanocnymi jajkami.
OdpowiedzUsuńU Ciebie jak zwykle wzorowo, szczerze podziwiam, Jolinko :))
Rewelacyjna kura, napatrzeć się nie mogę:)) Ale koniecznie więcej kurczaków, ona taka dumna z nich jest;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na candy http://zakletawrobotkach.blogspot.com/2011/04/ogaszam-candy.html
Pozdrawiam.
Bardzo dostojna kokoszka taka to nawet jaj nie musiałaby znosić, powaga i urok wystarczy :PPP
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo utalentowana Jolinko czego się nie dotkniesz wszystko wychodzi pięknie!!!!
Pozdrawiam :)
Cudna kura,kurczaczek słodki:)
OdpowiedzUsuńMożesz podać z którego roku Anna?
Jolu :) Twoja kurka i kurczaczek- pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają :)
Kura fantastyczna, dopracowana pod każdym względem. Naszyłaś się, ale było warto! W ogóle to bardzo ładny projekt, możesz podać nr tej Anny? Warto mieć, może kieeeeeedyś wykorzystam.
OdpowiedzUsuńCo do szycia: ja spinam szpilkami wzdłuż brzegu, a przed samą igłą wyciągam. Mam maszynę 15 lat, a igła mi się nigdy (tfu, tfu ;-) nie złamała.
Odważyłam się założyć blog, zapraszam Ciebie i wszystkie pokrewne dusze.
artsajke.blogspot.com
Kokoszka jest przecudna - zakochałam się no i że to ocieplacz to jetem dodatkowo pod wrażeniem. Co do szpileczek - kurcze przestraszyłaś mnie bo ja tam po szpileczkach śmigam, ale za każdym razem dygam że się igła połamie. Będę wyjmować jak nic!!!
OdpowiedzUsuńjaaaka super kokoszka, to ona ci te ładne jajka znosi, przyznaj się :D
OdpowiedzUsuńO kurcze ! Ale fajoskie kurczaczki ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:))
Kura pełną gębą, jak się patrzy, no i z przychówkiem.
OdpowiedzUsuńPieknie zrobilas te kuraki Jolinko,milego dnia tobie
OdpowiedzUsuńDzięki dziewuszki:)))
OdpowiedzUsuńProjekt kury pochodzi z kwietniowego numeru Anny z 1998r.
Gdzieś czytałam, że jak szpilki są prostopadle do szwu to można szyć i nic się nie stanie, bo igła ześlizgnie się ze szpilki jeśli na nią trafi.
OdpowiedzUsuńAle to bzdura! Złamałam już igłę, kilka szpilek wygięłam, jedna trochę wlazła w bebechy ale dało się wyciągnąć w domu.
Dobrze, że nie uszkodziła Ci się maszyna!
A kokoszka i kurczaczek są super! Kokokooo
Piekna kokosza!!!! I równie urocze potomstwo:)Szkoda, że nie napisalaś tego postu wcześniej, bo ja już też na własnych błędach nauczyłam się, żeby szpilki usówać...na szczęście tę felerną sama wydłubałam...no ale złamałam na szpilkach "parę" maszynowych igieł:P
OdpowiedzUsuńNo kura jest super!!!
OdpowiedzUsuńA to ci kokoch, a żółtek mały i bez czuprynki jest słodziak!!!
OdpowiedzUsuńJa już nie jedna szpilkę i igłę tak złamałam, ale na szczęście nic gorszego się nie stało.
какие милые!
OdpowiedzUsuńJak zwykle kolory dobrane z niezwykłym smakiem, kura wygląda cudnie !!!
OdpowiedzUsuńNie raz widziałam jak dziewczyny z kołderek szyją po prostopadle wbitych igiełkach, nie raz też o tym czytałam w profesjonalnych wydawnictwach. Sama szyję niewiele, ale czasami korzystam z takiej opcji, bo szybciej i łatwiej. Może ważne jest w którą stronę zwrócone są główki szpilek?
Śliczne, musiałaś się przy nich napracować.
OdpowiedzUsuńNo rewelacyjna po prostu, i z taką zadumaną miną - czyżby z powodu braku czuprynki u Synalka ;-) Oj, chyba zaczynam żałować, że maszyna jest dla mnie nieosiągalnym sprzętem, z powodu braku odpowiedniego zwoju :-D
OdpowiedzUsuńFajna kura..
OdpowiedzUsuńJolu ja tez wszystko szyję na szpilki,,dobra rada bede uważala
kura jest fantastyczna :-D idę przejrzeć moje stare Anny ,może znajdę ja :-)szyje sporo i faktycznie zdążyło mi się kilka razy ze igła mi poszła właśnie przez szpilkę , ale na szczęście nigdy nie miałam tak jak Ty ,
OdpowiedzUsuńObłędnie piękna ta mama kura. Bardzo mi się podoba. Ja od roku mam wzór na koguta ale materialów mi brak, ale tak jak Ty kurę to ja kiedyś tego koguta będę musiała zrobić, dla własnego spokoju. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Que bonito!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKura wyszła fantastycznie, a kurczaczek taki słodziak:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)))
OdpowiedzUsuńW sumie pochwały należą się "Annie" za doskonały pomysł ja tylko go zrealizowałam po swojemu:)
I jeszcze mała uwaga odnośnie mojej rady- mogę stwierdzić, że mam bardzo duże doświadczenie w posługiwaniu się maszyną do szycia. I to co mi się przydarzyło chciałam przytoczyć jako przestrogę. Co zrobicie z moją radą to już Wasza sprawa:)
Szyję dziesięciolecia całe i z całą pewnością nie mogę twierdzić, że szycie po szpilkach jest bezpieczne bo się czasem, lub najczęściej udaje- mnie wystarczył raz i nie trafiłam w główkę od szpilki tylko dokładnie w jej środek. Niezwykle małe prawdopodobieństwo, ale zdarzyło się, widocznie miałam pecha...
Dobrze, że taka szpilka nie odskoczyła i Tobie nic się nie stało!
OdpowiedzUsuńKurka (z przychówkiem;)) wspaniała!! Tak dopracowana i z tylu elementów:)) Piękna!
ponura ta kura.
OdpowiedzUsuńPiękna w kolorach ale niezbyt zadowolona z życia;)
Kurka jest cudowna, też bym tak chciała.Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBoska jest ta kokoszka :)
OdpowiedzUsuńKura- rewelacja!!! Szałowa :)))
OdpowiedzUsuńNice, I love it!!
OdpowiedzUsuńfrom Chile
c@
Obsesje robótkomaniaczki -hihi coś wiem o tym ;)
OdpowiedzUsuńKura wypasiona! Rawelacyjna.
Buziaki :)
Kurka jest super :)))
OdpowiedzUsuńTwoja kurka jest boska... :) Ja na kurkę zaparłam się w tamtym roku. Chodziła za mną, gdakała i dziobała wręcz i nie mogło być inaczej... musiała powstać :)
OdpowiedzUsuńKurka kurką ale powalił mnie kurczaczek... Cudowny jest... Czy tak z główki powstał czy może miałaś wzorek?
Buziaki :*
Joie kurczak pochodzi z tej samej Anny co kura i w sumie jest bardzo prosty do uszycia:)
OdpowiedzUsuńJak będę miała chwilkę to Ci podeślę szablon- tylko go muszę jakoś "skomputeryzować";)))
Dziękuję Jolinko... Jak szablonik jakoś skomputeryzujesz to będę Ci baaaardzo wdzięczna... :) Już widzę moją gromadkę kurczaczków... :):):) Czekam cierpliwie :)
OdpowiedzUsuńBuziaki i jeszcze raz dziękuję :*
Jolu mam to wydanie Anny i zawsze kura mi się podobała, ale tak jak i u ciebie nie mogłam się za nią zabrać i chyba już tego nie zrobię, tobie wyszła rewelacyjnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJaki rewelacyjny zestaw!!:)))
OdpowiedzUsuńKokoszka zjawiskowa, zapragnęłam jej na amen. I co teraz?
OdpowiedzUsuńPodobnie rzecz się ma z ostatnim konikiem. Ratunku!
Wspaniała kokoszka! Wiedziałam, że jesteś zdolnością, ale od dzisiaj będę Ci mówić MISTRZYNI :-)
OdpowiedzUsuńWspaniała kokoszka! Wiedziałam, że jesteś zdolnością, ale od dzisiaj będę Ci mówić MISTRZYNI :-)
OdpowiedzUsuń